Łagodny to nowy zaawansowany.

Share on facebook
Share on pinterest
Share on twitter
Share on linkedin

Byłam jakiś czas temu na świetnych warsztatach Krystiana Mesjasza na temat korekt w ashtanga jodze. Korekty to w tym systemie jogi temat ważny i trudny zarazem, bo wiąże się z nim dużo emocji i często niekoniecznie dobrych doświadczeń. Mówi się często o “złym dotyku” i o kontuzjach w wyniku korekty. U Krystiana na warsztatach było jak w innej bajce. Uczyliśmy się o tym, jak ważne w relacji nauczyciel-uczeń są wrażliwość, empatia i wyczucie. Jak kluczowe w praktyce jest zaufanie. Krystian mówił o tym, że korekta to czasem słowo, czasem subtelny dotyk, a czasem wygłaskiwanie. I to słowo zarezonowało ze mną szczególnie mocno.

Miałam w swojej 10-letniej praktyce jogi różne etapy. I kilka przerw. Jedna po wypadku i złamaniu ręki. Jedna po urodzeniu dziecka. A jedna wtedy, gdy poszłam szukać czegoś innego, poszłam szukać mocniejszych wrażeń. Pamiętam dobrze, że obraziłam się na jogę, bo byłam przekonana, że nic mi nie daje. I poszłam na… crossfit. No cóż, nie będę dużo o tym pisać, bo też nie o tym chciałam. Poszłam się “dojechać,” bo byłam wtedy na takim etapie życia, że z każdej strony słyszałam że to jest coś. Że trzeba się dociskać i “challengować”. Na szczęście (!!) szybko się skontuzjowałam. I kroczek za kroczkiem wróciłam na matę. Mądrzejsza.


Kiedy poznałam ashtanga jogę zachwycił mnie jej medytacyjny charakter. To, jak skupienie wzroku i pranajama ujjaji (czyli głośniejszy oddech) kotwiczą uwagę. To jak pięknie się w niej można rozwinąć i jak przenika do codzienności, subtelnie ją zmieniając. Dlatego zawsze mnie trochę zatyka z wrażenia gdy słyszę “A ashtanga? słyszałam/-em, że można się nieźle złoić / szybko schudnąć.” No cóż.

Lubimy sobie dokręcać śrubę, lubimy się dojechać. Nawet na masaż idziemy tam, gdzie nas ktoś porządnie dociśnie, a od fizjoterapety oczekujemy, że nam strzeli z kręgosłupa, albo przynajmniej powciska punkty spustowe. No bo jak nie boli, to nie działa. Zaciskamy zęby, poświęcamy się, mówimy sobie “wytrzymam!”, mówimy komuś “bądź dzielna/y!”.

A co, jak Ci powiem, że bardziej niż wycisku i “ściorania się”, potrzebujesz wygłaskania?
Zamiast motywacji w stylu “kija i marchewki” – bezwarunkowego “dobra robota”? Zamiast kolejnego feedbacku dla partnera – po prostu przytulaka. Zamiast forsowania się – odpoczynku?

I nie bój się, że jak odpuścisz, to staniesz się słaby, bezbronny. Że jak przestaniesz się starać bardziej, to będziesz mniej wartościowym człowiekiem; że jak zwolnisz, to odpadniesz z wyścigu. Łagodny to nowy zaawansowany.

„Kiedy rozpoznamy, co jest wystarczające i odpuścimy resztę, odpuścimy nasze ambicje na więcej, wtedy – i tylko wtedy – możemy się rozwinąć” Jocelyn K. Glei

Photo by Cameron Ahlvers on Unsplash

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on pinterest
Share on email
Dorota Lipczynska

Dorota Lipczynska

Przeczytaj także

Newsletter

Zapisz się na mój newsletter, żeby raz w miesiącu dowiedzieć się o nowych zajęciach, warsztatach i wyjazdach. Dzielę się w nim również jogowymi (i nie tylko!) ciekawostkami. Jako bonus otrzymasz nagranie z wieczorną techniką relaksacyjną – do wypróbowania przed snem.

Namaste!

Dziękuję za zapisanie się na mój newsletter.

Jeszcze tylko potwierdź subskrypcję, klikając link w mailu, który właśnie poleciał do Twojej skrzynki mailowej.