Medytacja Vipassana. Zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są.

TL;DR, czyli o Vipassanie w jednym akapicie

Medytacja Vipassana istnieje od ponad 2500 lat i jest jedną z najstarszych indyjskich technik medytacji. Rozpowszechnienie Vipassany w Indiach, ale i na całym świecie, miało miejsce w drugiej połowie XX wieku. Stało się to przede wszystkim dzięki świeckiemu nauczycielowi tej techniki, pochodzącemu z Birmy Hindusowi S.N. Goence, którego wykłady i instrukcje w postaci nagrań w języku angielskim są odtwarzane w trakcie kursów Vipassany. 

10-dniowe kursy stacjonarne przeznaczone są dla każdego, kto chce poznać podstawy tej metody medytacji i odbywają się w ośrodkach na całym świecie. W Polsce od 2017 roku istnieje ośrodek medytacji Dhamma Pallava w Dziadowicach, który prowadzony jest przez Polską Fundację Medytacji Vipassana. Na kurs można zapisać się przez stronę internetową (TU LINK). Nie trzeba spełniać żadnych wymagań, a jedynie mieć na uwadze to, że w trakcie kursu uczestników obowiązują określone zasady (całkowite milczenie, brak kontaktu ze światem zewnętrznym, ok.10 godzin medytacji w sesjach trwających 1-2 godzin każdego dnia, dwa posiłki dziennie, w tym ostatni o godz. 11:00) oraz że przeciwwskazaniem do udziału w kursie są ciężkie stany depresyjne i choroby psychiczne.

Czym jest słoń?

Grupa niewidomych usłyszała, że ​​do miasta przywieziono dziwne zwierzę, zwane słoniem, ale żaden z nich nie był świadomy jego kształtu i formy. Zaciekawieni powiedzieli: „Musimy to sprawdzić i poznać go na swój sposób”. Więc szukali go, a kiedy go znaleźli, zaczęli go dotykać po omacku. Pierwsza osoba, której ręka wylądowała na trąbie, powiedziała: „Ta istota jest jak wąż”. Dla innego niewidomego, którego ręka sięgnęła do ucha, słoń wydawał się rodzajem wachlarza. Kolejny, którego ręka trafiła na nogę, powiedział, że słoń jest filarem jak pień drzewa. Ślepiec, który położył rękę na boku, powiedział, że słoń „jest ścianą”. Inny, który wyczuł jego ogon, opisał go jako linę. Ostatni z nich dotknął kła, stwierdzając, że słoń jest twardy, gładki i jak włócznia.

Ta klasyczna indyjska historia niewidomych mężczyzn, którzy opisują słonia przedstawiając swoją, ale jednak częściową, prawdę, doskonale pokazuje podstawową trudność w jakimkolwiek opisie Vipassany. Niemożliwe jest opisanie tego, czym jest Vipassana komuś, kto jej nie doświadczył (nie widział słonia). A żaden opis nie będzie kompletny, gdyż każde jedno doświadczenie Vipassany jest niezwykle indywidualne.

Ten artykuł nie ma więc na celu wyczerpującego przedstawienia tego czym jest Vipassana, a podzielenie się moim obserwacjami oraz informacjami na temat przebiegu kursu.

4:00 rano

Każdy dzień zaczyna się dźwiękiem gongu. Mój pierwszy kurs Vipassany odbywał się w na początku lipca, więc te pobudki o świcie były naprawdę przyjemne. Słońce rozpraszające lipcową mgłę, świeżość powietrza i niezwykły zapach lasu. Ośrodek w Dziadowicach powstał w pięknym miejscu, daleko od cywilizacji. Las wibrujący śpiewem ptaków, mnóstwo kwitnących kwiatów i rój owadów wokół nich, zapachy i kolory lata – wszystko to było pięknym tłem mojego doświadczenia medytacyjnego.

O 4:30 zaczyna się pierwsza medytacja. A dźwięk gongu przypomina o najważniejszych momentach dnia jeszcze kilka razy, aż do wieczora. Każdy z dziewięciu dni kursu wygląda dokładnie tak samo. Plan dnia znajduje się przy wejściu do każdego pokoju, jest też w ulotce z najważniejszymi informacjami, którą dostaje się przy rejestracji. Na medytację przeznaczone jest ok. 10 godzin dziennie. Sesje (1-2 godzinne) poprzedzielane są posiłkami (ostatni pełny posiłek, w postaci obiadu jest podawany o godzinie 11:00; po południu jest jeszcze tylko owoc i herbata) i czasem wolnym, który można przeznaczyć na odpoczynek lub spacer. Każdego wieczoru odbywa się również godzinny wykład.

Ta powtarzalność i rytm dają pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa wynikającego ze stałości i przewidywalności. Dziesiątego dnia rozkład nieco się zmienia. Dla mnie ta zmiana przyniosła ciekawy mix uczuć – pewien niepokój (zmiana) pomieszany z ekscytacją (nowość) – i była przygotowaniem do “wyjścia” z tego zamkniętego świata kolejnego dnia i powrotu do domu. Dziesiąty dzień jest niezwykle ważny i jest koniecznym zamknięciem całego procesu.

Szlachetne Milczenie

Jedną z głównych zasad obowiązujących na kursie jest tzw. Szlachetne Milczenie, które oznacza milczenie ciała, mowy i umysłu. Nie wolno rozmawiać, nawiązywać kontaktu wzrokowego czy przekazywać sobie wiadomości. Nie wolno czytać, pisać, słuchać muzyki. Nie można przywozić ze sobą książek, nie można robić notatek. Częścią tego konceptu jest także rozdział kobiet i mężczyzn, którzy przebywają w osobnych częściach mieszkalnych i jadalnych. Celem jest stworzenie warunków, w których możliwa jest praca się nad sobą w zupełnej izolacji od otoczenia. Bez dystrakcji. Bez rozpraszania uwagi. 

W razie potrzeby uczniowie mogą poprosić o rozmowę 1:1 z nauczycielem. Mogą również kontaktować się z kierownikami kursu w sprawach dotyczących jedzenia, zakwaterowania, zdrowia itp. Kontakty te należy jednak ograniczyć do minimum. 

Muszę przyznać, że ta część odosobnienia była dla mnie najmniej problematyczna. Nie brakowało mi rozmów czy książek (choć przyznam się, że przeczytałam etykiety na wszystkich kosmetykach, które miałam w łazience 😉 ). Szybko przyzwyczaiłam się też do tego, by spuszczać wzrok mijając inne kobiety w drodze do sali medytacyjnej czy w trakcie posiłków. Przyjaźnię się z ciszą już od kilku lat i bardzo doceniłam te 10 dni w całkowitej izolacji od świata. Nie brakowało mi telefonu, internetu, wiadomości. Nie martwiłam się tym, co dzieje się w domu. Jedyne za czym tęskniłam, to kontakt fizyczny z drugim człowiekiem. Brakowało mi dotyku, przytulenia, bliskości.

Widzieć rzeczy takimi, jakimi są

Słowo Vipassana w języku pali oznacza „widzieć rzeczy takimi, jakimi są”. Pracując z nią zaglądasz w głąb siebie. Uważnie i wnikliwie. Badasz centymetr po centymetrze swoje ciało, obserwujesz doznania fizyczne. I zaczynasz widzieć rzeczy, takimi, jakimi one są. Rozpoczyna się proces leczenia – z chorób, z myśli, z tego, co zanieczyszcza umysł i ciało. Ale dzieje się to tylko wtedy, gdy pracujesz, ciężko pracujesz. Kurs Vipassany to z pewnością nie są wakacje czy jakaś forma spa dla umysłu. 

S.N. Goenka mówi w jednym z wykładów na początku kursu o tym, że to czego doświadczamy w trakcie Vipassany to ciężka i głęboka operacja chirurgiczna umysłu. I jak możesz się domyśleć – operacja ta niekoniecznie jest przyjemna. 

W trakcie Vipassany doświadczamy różnych rzeczy, na poziomie ciała i na poziomie umysłu. Ponieważ doświadczenie to jest bardzo indywidualne, nie będę opisywać tego, czym Vipassana była dla mnie. Moi przyjaciele, od których kilka lat temu dowiedziałam się o tej technice medytacyjnej, którzy na kursach byli już kilkukrotnie, powiedzieli mi w trakcie pierwszej o tym rozmowy – jeśli chcesz kiedyś to zrobić, to lepiej, żebyś pojechała tam z czystą, otwartą głową, bez wyobrażeń i bez oczekiwań. Tak będzie lepiej. I tak właśnie było.

10 dni

Dziesięć dni to minimalny okres, w którym można poznać technikę i jej podstawy. Tyle potrzeba, by doświadczyć tego, czym Vipassana jest. A o doświadczenie właśnie chodzi tu przede wszystkim.

Cytując dr Paula R. Fleischmana, psychiatrę i wieloletniego nauczyciela Vipassany:

Chciałbym najmocniej podkreślić, że najważniejsze jest tu bezpośrednie doświadczenie. Brałem udział w konferencji, podczas której różnych ludzi proszono o kilka słów na temat medytacji. Organizatorzy pytali każdego z nas: „Ile czasu zabierze ci wyjaśnienie podstaw medytacji?”. Ktoś powiedział, że 20 minut. Ktoś inny, że przynajmniej godzinę. Kiedy przyszła moja kolej, powiedziałem, że potrzebowałbym 10 dni. To prawdopodobnie najgorsza strategia marketingowa. Jednak my podkreślamy wagę osobistego doświadczenia, i z naszych doświadczeń – a uczyliśmy setki tysięcy uczniów na całym świecie – wynika, że potrzeba aż tyle czasu, by dana osoba mogła bezpośrednio odczuć czym naprawdę jest medytacja.

Nauka Vipassany odbywa się stopniowo – każdego dnia wprowadzany jest nowy element, krok po kroku uczymy się tej techniki, przechodząc przez proces, który z mojej perspektywy wyglądał jak bardzo dobrze przemyślana całość. 

Po zakończeniu kursu 10-dniowego, zostając tzw. starym uczniem czy uczennicą, można brać udział w krótszych (np. 3-dniowych) oraz dłuższych (nawet 60-dniowych) odosobnieniach. Po powrocie z pierwszego kursu praktykować można (a nawet trzeba :)) samodzielnie w domu.

I jeszcze o kursie w kilku punktach:

  • jedzenie jest wegańskie (a opcjonalnie wegetariańskie), a ostatni pełny posiłek podawany jest o godzinie 11:00 (obiad)
  • nie ma kawy (chyba, że Inka się liczy 😉 )
  • nie można przywozić ze sobą swojego jedzenia (batonikowa kontrabanda odpada 😉 )
  • nie można biegać, ćwiczyć, praktykować jogi też nie wolno (choć w regulaminie kursu jest informacja, którą można zinterpretować w taki sposób, że jeśli ćwiczysz w odosobnieniu w swoim pokoju, to jest to ok)
  • nie można palić, pić alkoholu, przyjmować narkotyków czy leków nie przepisanych przez lekarza
  • pokoje w ośrodku w Dziadowicach są 1-osobowe i każdy ma swoją łazienkę
  • osoby wierzące są proszone o całkowite zawieszenie swoich praktyk na czas trwania kursu; należy wstrzymać się od rytuałów, modlitwy, recytowania mantr, tańców i śpiewów
  • nie można używać perfum
  • ubrania mają być luźne i wygodne (obcisłe legginsy i krótkie spodenki odpadają)
  • nie wolno zabijać żadnych istot, więc do pozbywania się owadów są ustawione wszędzie specjalne kubeczki do ich łapania
  • nie można prać (więc trzeba zabrać ze sobą wystarczającą ilość ubrań)
  • dobrze jest zabrać ze sobą termos i/lub butelkę na wodę, latarkę, ciepły szal i budzik
  • przez cały czas trwania kursu nie można wyjść poza teren ośrodka
  • wszystkie osoby pracujące przy obsłudze kursu, łącznie z nauczycielami nie otrzymują wynagrodzenia za swoją pracę
  • za kurs nie jest pobierana żadna opłata; po zakończeniu można wpłacić donację, którą traktuje się jako budżet przeznaczony na kolejny kurs i kolejnych jego uczestników

Ok, chcę spróbować!

Zapisy na kurs odbywają się przez stronę (LINK) kilka miesięcy przed datą startu kursu. Wszystkie terminy i cały kalendarz kursów publikowane są z dużym wyprzedzeniem, więc warto to sobie wcześniej zaplanować (i np. zapisać w kalendarzu albo ustawić przypomnienie). Ponieważ za kurs nie jest pobierana żadna opłata, a sama Vipassana robi się coraz bardziej popularna, miejsca znikają w mgnieniu oka. Mi udało się dostać dopiero za czwartym razem, z listy rezerwowej.

Czy polecam?

Piszę ten post dwa tygodnie po powrocie z mojej pierwszej Vipassany. I nie wiem jeszcze czy pojadę po raz kolejny. Wszystko się wciąż we mnie układa, porządkuje.

Podsumowując, te 10 dni były dla mnie z pewnością ważnym i transformującym doświadczeniem. Ale były też niezwykle trudne. Jestem sobie ogromnie wdzięczna za to, że się odważyłam i że nie zrezygnowałam w trakcie. Czy polecam? Nie wiem. Ale na pewno polecam nie eksplorować tego tematu mocno, jeśli bierzesz to pod uwagę. Zaufać intuicji i otworzyć głowę na to, czego doświadczysz. Powodzenia!

Bhavatu sabba mangalam! Oby wszystkie istoty były szczęśliwe.

PS. Dla rozkminaczy

Jeśli czytasz po angielsku, to polecam bardzo zajrzeć na stronę Vipassana for Hackers. Znajdziesz tam dużo naukowej wiedzy na temat Vipassany w postaci dwóch obszernych publikacji. Pierwsza omawia wewnętrzną mechanikę medytacji Vipassana. Drugi artykuł przyjmuje natomiast perspektywę czysto biologiczną i omawia wpływ Vipassany na mózg.

Zastanawiasz się czy jesteś hackerem? 😉 Jeśli cechuje Cię racjonalność i ciekawość i odkrywanie nowych lądów wiedzy – to tak, jesteś hackerem, więc eksploruj śmiało!

Photo by Joshua Woroniecki on Unsplash

Dorota Lipczynska

Dorota Lipczynska

Przeczytaj także

Newsletter

Zapisz się na mój newsletter, żeby raz w miesiącu dowiedzieć się o nowych zajęciach, warsztatach i wyjazdach. Dzielę się w nim również jogowymi (i nie tylko!) ciekawostkami. Jako bonus otrzymasz nagranie z wieczorną techniką relaksacyjną – do wypróbowania przed snem.

Namaste!

Dziękuję za zapisanie się na mój newsletter.

Jeszcze tylko potwierdź subskrypcję, klikając link w mailu, który właśnie poleciał do Twojej skrzynki mailowej.